czwartek, 30 sierpnia 2012

PINIKISH LOVE AT FIRST SIGHT



Miałam pisać zupełnie o czymś innym dzisiaj, ale koniecznie muszę podzielić się moją radością. Od początku sierpnia poszukiwałam go bez odpoczynku, przemierzyłam wszystkie sklepy i "przesurfowałam" przez setki aukcji na allegro. I oto dziś – niespodziewanie – ujrzałam go i przepadłam…  Było jak w amerykańskich filmach – love at first sight :)

Mamy z Igusiem nowy środek lokomocji.

Ma też motylki, co jest jedną z zalet.

Moja melodia.

Nie wspominałam jeszcze, że mój synek w tym roku rozpoczyna edukację, czyli 3 września po raz pierwszy pójdzie do przedszkola. Od początku wakacji każdego, kogo napotka, informuje że od „rześnia” idzie do przedszkola. Podejrzewam, że na razie to ja stresuje się bardziej niż on… w końcu trudno oddać swojego jedynaka pod opiekę, bądź co bądź, obcych. Nie ma jednak odwrotu i dlatego zobaczcie jak wygląda jego wyprawka, która już od jakiegoś czasu kompletowałam. Po pierwsze zestaw spodni dresowych – wygodnych – udało mi się kupic parę par na wyprzedaży w 5 10 15 – kosztowały tylko17 zł.

Ciekawe, kiedy trzeba będzie naszyć "łaty" na kolana.

Wczoraj wpadłam na chwile do cocodrillo (to jeden z moich ulubionych sklepów dziecięch) i okazało się, że przeceniono piżamki – jak znalazł – bo Iguś będzie przecież leżakował – przy kasie okazało się, że jak kupię 2 rzeczy to 3 dostanę za 1zł. Kupiłam koszulkę, i dwie piżamki. 



 Brakuje mu tylko porządnych kapci i będziemy gotowi.

A ponieważ pół dzisiejszego dnia minęło mi na radzie pedagogicznej, pól na zabawie i zakupach, obiad był dziś „bidny”. Przepisu nie podaję, bo każdy umie zrobić frytki i jajka sadzone.

Najprostsze dania są najsmaczniejsze.

Jutro, aby się zrehabilitować, podam przepis na najpyszniejszy deser na świecie. Zrobimy go na weekend, bo odwiedza nas Jacek, który będzie grał z Szulerami na piątkowym koncercie w Gniewkowie. To w nagrodę, że przyjeżdża damy mu deser – a co – niech mu w biodra wejdzie, bo chudzinka z niego ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz