Nie wyobrażam sobie jesieni bez dwóch rzeczy: dyni i wrzosów.Obie owe rzeczy zamieszkały dzisiaj u mnie na
balkonie. Wracałam z pracy, ciągnąc za sobą Igusia jak na sznurku, kiedy usłyszałam
„O DYNIA JAKA DUZA”… pytam więc moje dziecię – "Kupujemy?" a on na to - „Nie ma
problemu”. Przytargaliśmy naszą dynię do domu i oto co z niej powstało:
Nasza dynia...
Do roboty...
Iguś stwierdził, że jest fantastyczna.
Kto to posporząta?
Szkoda trzymać dynię w domu - zaraz zepsułaby się. Zamieszkała więc na balkonie obok swojej glinianej kuzynki i koszyka pełnego wrzosów.
Fajnie, że założyła Pani bloga :) będę zaglądał, pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńDzięki - też pozdrawiam i zapraszam do Szulinkowa :)
UsuńA ja też czasem zaglądam, fajnie i ciekawie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzieki Kasiu. Ale mi zrobiliscie frajde. Myslalam, ze nikt tego nie czyta.
UsuńDynia jak malowana ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam