Lubię ajerkoniaki, likiery i nalewki... chyba dlatego, że są słodkie, a słodycze to moje "second name". Obiecywałam już wielu osobom, że podzielę się przepisem na mój ulbiony ajerkoniak krówkowy. Kiedy go spróbowałam za sprawą Martyny - żaden inny nie ma szans. Ponieważ Martyna - zwana przez nas Marą - podzieliła się przepisem ze mną, ja podaję go dalej - ku uciesze swojej i gawiedzi.
Do stworzenia tego "napoju bogów" trzeba zakupić:
1) mleko skondensowane niesłodzone (500 ml - ja kupiłam to z Gostynia)
2) cukier waniliowy (lub wanilinowy) w ilości 5 opakowań
3) cukier ( 1 szklanka)
4) 35 dkg cukierków - krówek
5) 200 ml spirytusu
6) szklanka mleka
7) 5 żółtek
Jak już mamy zakupione wszyskie produkty, zabieramy się do roboty, która jest już samą przyjemnością.
Mleko skondensowane wraz z cukrem, cukrem waniliowym, oraz cukierkami wrzucamy do gara i na małym ogniu trzymamy aż krówki rozpuszczą się i uzyskamy "krówkową ciecz". Odstawiamy ją, aby się schłodziła - nie musi być zimna, ma być letnia.
W tak zwanym międzyczasie ubijamy żółtka na puszysty kogel-mogel. Dolewamy do niego po troszeczku naszej - ostudzonej juz- krówki. I przy pomocy miksera mikusjemy. Następnie pomalutku dolewamy spirytusu i również miksujemy. Na samym końcu dolewamy szklankę mleka. Jeśli chcecie, aby nasz ajerek nie był bardzo gęsty - można dolać więcej mleka. Przelewamy do butelek i czekamy aż się "przegryzie"... a potem już tylko oddajemy się przyjemności degustacji owego trunku.
A jutro parę słów o szybkim ozdabianiu białych kubków...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz