Boże - już 1 listopada... czas biegnie jak szalony. Czy Wy też macie wrażenie, że ciągle się z nim ścigacie? Ja niezmiennie jak sprinter załatwiam wszystko, co niezałatwione... i brak mi czasu na samą siebie. Muszę zwolnić - koniecznie... Dlatego dziś wspominam niespieszne lato, snucie się w piżamie pół dnia, całe dnie w parku i czas na blogowanie... się rozmarzyłam... i rozplanowałam, że koniecznie muszę wpaść tu choć raz w tygodniu i skrobnąć jakiegoś posta..
Dziś chcę się podzielić moimi wspomnieniami z wizyty w Czechach. Miałam tam okazję odwiedzić (po raz pierwszy w moim życiu) winnicę. Samo miejsce Nechory jest niesamowicie ciekawe, bo nikt tam nie mieszka. Budynki służą tylko i wyłącznie do produkcji i przechowywania wina. Stoi tu około 450 pięknych budynków - piwniczek, w których znajdują się małe winiarnie.
Historia nazwy owej miejscowości - NECHORY- jest bardzo ciekawa.Mówi się, że ten, kto często odwiedza pruszaneckie winnice jest zawsze zdrowy, a nie chory. Ja nie jestem może znawcą wina, ale bardzo je lubię.
Poniżej wejście do ich stylowej i klimatycznej piwnicy
Polubiłam również kuchnię morawską, którą uraczyli nas właściciele winnicy. Pyszne kiełbasy, szynki i różnej maści mięsiwa , domowej roboty chleb oraz ser i danie wieczory żeberka w miodzie.
Wnętrze ogrzewał romantyczny kominek i wspaniałe towarzystwo.
Wnętrze piwnicy, w której raczyliśmy się smakowitymi winami i międzynarodową rozmową, bo spotkali się tu wielbiciele wina z Czech, Włoch, Grecji, Francji, Portugalii i Polski.
No i to co urzeka, czyli widok tych rzędów winorośli :
A na koniec zdjęcie wina, ale nie z Nechorskiej winnicy, ale młodego wina zwanego tutaj burczak, które można kupić na przydrożnych straganach. Zgodnie z czeskim prawem nazwa "burczak" zarezerwowana jest wyłącznie dla napoju ze świeżych winogron, wyprodukowanego między 1 sierpnia a 30 listopada. Ten był naprawdę pyszny - polecam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz