niedziela, 14 lutego 2016

Zupy, zupy i jeszcze raz zupy... TAJSKA W ROLI GŁÓWNEJ

                                     

O tak... jestem ich wielbicielką. Kiedyś myślałam, że aby ugotować dobrą zupę, trzeba być super kucharzem. Okazuje się jednak, że zupy same się gotują. Dlatego właśnie w kuchni gotuje się jedna z moich ulubionych zup - pieczarkowa, a ja proponuję Wam tydzień ze mną w mojej kuchni i wspólne gotowanie zup. Codziennie będę podawała jeden przepis na którąś z moich ulubionych zup.

 Dziś przepis wyjątkowy - ja mówię, że to francuska zupa tajska... a to dlatego, że przepis dostałam od mojej koleżanki Renaty - nauczycielki francuskiego. Zupa ta podbiła niejedno serce moich gości, wielu z nich przed wizytą u mnie wręcz domaga się tajskiej. Może Wam też przypadnie do gustu.

Do zrobienie TAJSKIEJ ZUPY potrzebujemy:





·        pierś z kurczaka
·        paluszki krabowe (surimi)
·        puszka mleka kokosowego (z LIDL)
·        ok 1litr bulionu warzywnego
·        1 cebula
·        3 ząbki czosnku
·        świeży imbir (ok 3 cm)
·        papryczka chili ( jeśli lubicie ostro)
·        pieprz cytrynowy 1 łyżka
·        kurkuma 1 łyżka
·        kumin rzymski
·        ½ łyz kolendry
·        2 łyżki sosu rybnego (kupiłam w Carrefourze)
·        sok z ½ limonki
·        1 łyżeczka cukru
·        makaron ryżowy

Przygotowanie:



·        na patelni podsmażyć pokrojonego w drobną kostkę kurczaka ze startym imbirem, cebulą, czosnkiem oraz przyprawami

·        dodać wszystko do bulionu i trochę pogotować

·        do zupy dołożyć pokrojone paluszki krabowe ( rozwiną się pod wpływem ciepła)

·        Dodać sos rybny, sok z limonki i cukier

·        wlać mleczko kokosowe do osobnej miseczki, nalać szklankę zupy i rozbełtać; dodać do zupy

·        podawać z makaronem ryżowym



Myślę, że Tajska będzie świetną potrawą na wieczór walentynkowy. Gotuje się ją szybko więc jeszcze zdążycie :) 









1 komentarz:

  1. Zupy to była zmora mojego dzieciństwa i młodych lat, nie cierpiałam ich, ależ się zawsze nagimnastykowałam, żeby się jej pozbyć, zanim mama zabrała talerze ;)) Nawet nie powiem jakich chwytów się imałam ;)))
    Od kilku lat całkowicie mi się odmieniło, bardzo polubiłam zupy i teraz przynajmniej raz w tygodniu muszą być. Zawsze gotuję na 2 dni :) Na drugi zazwyczaj jest jeszcze lepsza, bo smaki pięknie się ze sobą połączą :)
    Masz cudny pomysł z tym ,,zupnym tygodniem,, z przyjemnością będę śledziła Twoje pomysły i na pewno jakieś od Ciebie podkradnę :)
    Tajska, którą dziś pokazałaś, to dla mnie nowinka i chętnie wypróbuję :)
    Pozdrawiam ciepło, Agness:)

    OdpowiedzUsuń